Jak powinien ubierać się uczeń?

W związku ze zmianami w naszym szkolnym regulaminie dotyczącymi skromnego stroju w szkolnych murach poprosiliśmy o wypowiedzi, czy słusznie zakazano ekstrawaganckich fryzur, piercingu, zbyt dużych dekoltów i odkrywania pępka.

Okiem nauczyciela

Dlaczego szkoła czepia się uczniowskiej mody i uczniowskich ubiorów? Otóż uściślijmy   czepia się ona nie tyle ubiorów, ile raczej ich braku. Nasz regulamin mówi o tym, że ma być ubiór, a więc należy zakrywać swoje ciało. Nadmieniam, że po likwidacji mundurków przepisy zostawiają pełną swobodę wyboru materii i fasonu elementów zakrywających.

Zgodnie z literą prawa w szkole nie należy odsłaniać ramion, brzuchów, pleców, ud i biustów. Czyli w szkole się ubieramy, nie rozbieramy, czy też przysłaniamy z grubsza (oczywiście z wyjątkiem w-fu, do którego też się nie rozbieramy, lecz przebieramy, z zachowaniem wszelkich zasad przyjętych wśród ludzi kulturalnych).

A cóż to takiego ta szkoła, niczym stara, nudna ciotka, ma przeciwko ponętnym walorom uczniowskich ciał, że zabrania wystawiać je na widok publiczny? Zacznijmy od względów estetycznych. Otóż nie jest powiedziane, że wszystko, co by się chciało odsłonić, musi budzić bezkrytyczny zachwyt wszystkich, którym w oczy włazi. Bywa, że nogi odsłonięte niemal po sklepienie porażają kształtem czy gabarytami narażając nasz zmysł estetyki na dotkliwe cierpienie. Mniej wyrobieni estetycznie zareagują śmiechem i będzie to śmiech w pełni usprawiedliwiony.

Na zasady kierujące ubieraniem wpływ mają również względy kulturowe. Jesteśmy dziedzicami tradycji i uczestniczymy w społecznych zjawiskach opartych na pisanych lub niepisanych wzorcach. Style ubierania się zajmują tu bardzo poczesne miejsce. Związane są z filozofią życia, relacjami międzyludzkimi czy ideologią epoki. A dziś nawet z czysto rynkowymi korzyściami. Bo żaden szanujący się bank nie pozwoli usiąść w okienku wydekoltowanej urzędniczce, ani żadna firma nie przyśle nam do domu agenta w krótkich spodniach. Wystarczy powiedzieć, że to nie wypada i nikt się nie dziwi. Bo się wzajemnie szanujemy nawet, jeśli jest to tylko szacunek ,,firmowy”.

Wreszcie względy obyczajowe. Nieobyczajnym nazywano przez wieki zachowania łamiące przyjęte normy związane ze relacjami męsko - damskimi. Wchodzimy tu więc w delikatną materię erotyki, czyli tego, co elektryzuje większość nastolatków. Nikomu chyba, kto ukończył 10 lat nie trzeba tłumaczyć, że odsłanianie pewnych cześć ciała ma na celu wywołanie konkretnych reakcji patrzących - wiąże się z kokietowaniem i sygnalizowaniem gotowości do wiadomo czego. Dlatego też może być odebrane jako prowokacja, czy wręcz oferta. Nawet, jeśli skąpo ubrana dziewczyna świadomie tego nie zaplanowała. Wiek dojrzewania ma jednak swoje prawa i pewne mechanizmy działają poza świadomością (bez obrazy, ale tak to działa u chłopców). Dziewczyna w mini nie powinna więc zbytnio się dziwić, jeśli chłopcy pozwolą sobie wobec niej na więcej, niżby sobie życzyła. Nie znaczy to, że chłopak jest tu usprawiedliwiony. Ale prowokacja też nie należy do zachowania godnego pochwały. Są po prostu obszary ciał które pokazuje się tylko w intymnych sytuacjach (wyjąwszy lekarza) oraz takie, których odsłanianie jest czymś normalnym tylko w pewnych miejscach (plaża, basen).

I jest to normalne, codzienne życie ujęte w zasadach, które wypracowały kultura, tradycja, estetyka i obyczaje związane z religią.

K. Czogalik

Okiem ucznia

Moim zdaniem dobrze, że w regulaminie szkolnym jest punkt zabraniający dziewczynom odsłaniania gołych brzuszków, noszenia zbyt wielkiego dekoltu, krótkich spódniczek zwanych "miniówkami", tatuaży, a także kolczyków w nosku lub brwiach. Kobiety zbytnio odsłaniające swe ciało rozkojarzają chłopców, którzy w szkole powinni się uczyć. Szkoła to nie dyskoteka.

K. Domańska

Uważamy, że dziewczyny powinny się ubierać skromnie. Nieodpowiedni ubiór nas dekoncentruje i nie możemy się skupić na lekcjach.

Męska część klasy II A

 

"Dwukropek" 2009, nr 1, s. 3 - 4.