Szkoła przed laty

Pielęgniarka

Szkoła, do której chodziłam znajdowała się w tym samym miejscu, gdzie obecnie mieści się policja. Niektóre lekcje odbywały się jednak w miejscu dzisiejszego domu nauczyciela. Pomieszczenia były bardzo ciasne, a klasy liczyły ponad 30 uczniów. Warunki sanitarne pozostawiały wiele do życzenia, ubikacje znajdowały się na dworze i pełniły również rolę przebieralni przed lekcjami wychowania fizycznego. Te ostatnie odbywały się w klasach lub na świeżym powietrzu. Marzeniem każdego uczni była sala gimnastyczna z prawdziwego zdarzenia. Obowiązywał strój jednolity: granatowe fartuszki (dla dziewcząt) i bluzy (dla chłopców), a do tego biały kołnierzyk.

Czasami braliśmy udział w wycieczkach. Ogromne wrażenie wywarł na mnie wyjazd do Oświęcimia, do teraz pozostał w mojej pamięci.

Okres nauki w szkole wspominam z sentymentem i chętnie powracam w tamte lata.

 

Bibliotekarka

Uczęszczałam do ośmioklasowej szkoły podstawowej w Babicach. Był to malutki budynek, pamiętający czasy przedwojenne. W jednej klasie nauki pobierało aż 20 uczniów (przypomnę, że dziś mamy nawet klasy kilkuosobowe). Pamiętam, że w zimie woźna paliła w piecu kaflowym, przy którym grzali się uczniowie i nauczyciele. Nauczyciele wówczas prowadzili zajęcia z wielu przedmiotów, nie posiadali dyplomów ukończenia studiów wyższych a jedynie świadectwa liceów pedagogicznych. Uczyliśmy się tylko jednego języka obcego – rosyjskiego. [Związek Radziecki był najważniejszym sojusznikiem Polski Ludowej – przyp. red.] Dzięki temu do dziś nie mam problemów z odczytywaniem cyrylicy. Zdarzały się kary cielesne. Pamiętam, że jeden z uczniów został uderzony linijką po rękach. Ale to i tak nie była sroga kara. Nasze babcie klęczały w kącie na grochu.

Dawniej nauczyciele mieli ogromny autorytet. Już w liceum nie wyobrażałam sobie wyjścia poza szkołę w czasie lekcji. Uczniowie wstydzili się nawet, gdy pedagog zobaczył ich w kawiarni. Tak jak i dzisiaj do szkoły chodziły urwisy. Jednak nie nadawali oni tonu bieżącym wydarzeniom. Uczniowie ich nie podziwiali, raczej ignorowali. To nie tak jak dzisiaj. Bohaterami są często nieuki, a ci, którzy mogliby się naprawdę chwalić swymi umiejętnościami nie ujawniają swych talentów.

W następnym numerze szkolne lata będą wspominać: pani kucharka, pani wicedyrektor oraz pan woźny.

"Dwukropek" 2009, nr 1, s.4